Myślę o momencie tuż przed końcem czasu. Nawiązująca do sztuki japońskich „suchych ogrodów” pozbawiona tytułu kompozycja przestrzenna jest niemą sceną powolnego trwania w zaniku. Osiadłe na krawędzi widzenia kamienne formy nie tworzą własnej narracji ani nie muszą zostać zrozumiane. Milczą, i dopiero wobec tego milczenia możliwa staje się właściwa, niełatwa i nieobiecująca ukojenia kontemplacja.
Cykl czterech grafik dopełnia pracę dyplomową. Nieobecny w założeniu krajobraz zostaje sprowadzony w nich do postaci linearnego reliefu, wykresu fal. Uporządkowane w rzędach cyfry rodzą pytanie o zasadność obsesyjnej pogoni za znaczeniem – czy jest konieczna, czy czasem nie sprowadza się wyłącznie do wędrówki po polach magicznego kwadratu?